Opinie
morgan
Jedna z nielicznych modyfikacji, w której ilość zalet przeważa nad wadami - może w poniższej wypisce bedzie to wygladać na krytykę, jednak rzeczy, które nie pasują łatwiej wychwycić niż te odpowiadające. Zresztą, o rzeczach oczywistych i takich, które winny być naturalne (a z winy domorosłych i przekonanych o własnej wielkości modderów często nie są, bo nie są traktowane z należną pieczołowitością - począwszy od stanowiącego regułę raczej niż wyjątek braku zgodności skutkiem braku znajomości realiów D'n'D na braku mających sens dialogów kończąc).
Na pewno na plus możemy zapisać wpasowanie zadań w zastane realia, także poziom ich dopracowania zmusza do szacunku. Również dialogi są zrobione (pomijając interakcje, które zrobione sa nędznie) nienajgorzej. Także część bohaterów przyłączalnych prezentuje się uczciwie. Jeśli zaś kto lubi to znajdzie tu garść grimuarów i woluminów, a także miskturę świętej przemiany (pozostałe są niezbyt opłacalne). Zasadniczo można wgrać się w tę modyfikację do tego stopnia, że traci się na długie chwile, tak nachalne przy większosci innych modyfikacji, poczucie odrębności dodatku od gry - i to chyba jest największy komplement, jakim mogła zostać obdarzona.
Jednak by nie zrobiło się nam za słodko - czas na wady... Przede wszystkim postaci połączone Kachiko i Yoshimo - nie ma możliwości (prostych, jak to było w BG), by "pozostała" jedna, choć w przeciwnym razie Kachiko była zbyt potężna, zwiększa to także realizm (NPCe nie są ślepo posłusznymi narzędziami). Minusem są także skopiowane przedmioty z Icewinda i Tormenta - zwłaszcza te nijak nie pasujące do BG II grafiki przedmiotów (jak we wszystkich megamodach) wprowadzają niesmak, po drugie to, o czym pisał Kinski - po cholerę zostawiać te szanse procentowe, to zabieg niemal obcy Baldurowi. Nieco razi nazbyt wygadana Sime - prowadzi to do sytuacji, że "ni z gruchy, ni z pietruchy" zaczyna po kolei 3 dialogi z ludźmi z drużyny - wrażenie to potęguje się w przypadku szybkiego tempa przechodzenia gry. Ponadto jej beznadziejny portret - wygląda jak niemra-chłopka, a nie półefka. Także inwencja w rodzaju wprowadzenia romansu z tym burakiem Valygarem (znowu mało go nie ubiłem w drodze do Kuli - jak zawsze mędzi o magii i jej złu) - żal mi grających postaciami żeńskimi - w tym momencie ma się do wyboru 2 romanse - z nim lub z nadętym Anomenem - nie wiem, który gorszy... Chyba, że się pójdzie w tango z własną płcią wbrew katechetom. Na Dziewięć Piekieł tylu jest facetów w Athkatli, to akurat musimy być epatowani takim niedojdą.
To niestety nie koniec złego, czas na przegięcia... W pierwszej kolejności wymienić należy Pierścień Ulcastera - w tym momencie zwykły mag znacznie przewyższa specjalistę - po pierwsze ma więcej czarów, po drugie (standard) może przyswajać czary wszystkich szkół. W ogóle specjaliści w BG II są niestety niedoceniani (a jeden czar/poziom więcej nie jest aż tak wyszukaną nagrodą). Ponadto, jeżeli już odmawia się prawa do używania specjalistom, powinien być przypisany tylko czystemu magowi, a nie również dwu- czy wieloklasowcom. Kolejna sprawa to ilość katan i podobnej broni - w realiach D'n'D broń ta, ze wszelkich miar słusznie, określona została jako egzotyczna - tzn. że w grze powinno być np. max. 3-4 katany, a nie 20. Wcześniej już to zresztą nadmieniłem Kachiko - określenie potężna zakrawa na eufemizm. Last, but not least - przedmioty NPC'ów - np. Pierścień Nakanishi wojny Hojo.